Zawsze miałem problem z pogiętymi pracami, porwanymi kartkami wymiętolonymi jak psu z gardła. Pamiętam, jak wieczorem wracałem z kursu rysunku z Gdańska i gniotłem zrolowaną prace, trzymając ją w plecaku lub przepoconej dłoni. Szkoda, bo praca mogłaby być dobrym punktem…