Jak dostać się na architekturę za granicą? | Dania – Architectural Technology and Construction Management

EDIT: Precyzuje charakter kierunku w porównaniu do rynku polskiego. Kierunek ten nie jest dokładnym odpowiednikiem tego, co polska architektura.

Architektura za granicą

„Architektura za granicą? Skąd taki pomysł? Dlaczego akurat Dania? Co zrobiłaś, żeby się dostać?”.

Od zawsze byłam zainteresowana artystycznymi kwestiami. Od małego chodziłam na zajęcia Ogniska Artystycznego w swojej miejscowości, wygrywałam konkursy plastyczne, łapałam się różnych technik, tworzyłam biżuterię. W gimnazjum pojawił się pomysł studiowania architektury. Jako, że byłam w czołówce uczniów szkoły, jeżeli chodzi o wyniki w nauce, bez problemu dostałam się do jednego z najlepszych liceów w Polsce. Wybrałam profil z rozszerzoną matematyką, fizyką, informatyką i angielskim właśnie z myślą o architekturze. Od razu pomyślałam też o zajęciach przygotowujących do egzaminów i studiów na tym kierunku. Z początku chodziłam na prywatne zajęcia aksonometrii i perspektywy do jednego z architektów. Potem udało się zorganizować takie zajęcia z funduszu Rady Rodziców w szkole dla grupki uczniów.

Wybraliśmy VIA University College z Campusem w Horsens.

W klasie maturalnej zdecydowałam się na uczęszczanie do szkoły rysunku, w zasadzie z dwóch powodów – słyszałam pochlebne opinie o tych zajęciach od znajomych: cudna atmosfera; że genialni prowadzący; że efekty pracy widać; że warto spróbować oraz dlatego że zajęcia miały odbywać się dosłownie parę minut piechotą od mojego internatu. I faktycznie. Moja nieuporządkowana kreska po dwóch miesiącach regularnego uczęszczania na zajęcia (zaledwie raz w tygodniu) zaczęła się zauważalnie wyrabiać. Zaczęłam rysować również w szkicowniku, w czasie wolnym. Wkrótce byłam całkiem zadowolona ze swoich prac.

W międzyczasie coraz bardziej zaczęło mnie fascynować wzornictwo. Wiedziałam, że to coś idealnego dla mnie. Z tą myślą przeszukałam polskie uczelnie i stwierdziłam, że w Polsce właściwie nie pozostaje mi nic innego niż Wzornictwo na ASP lub Architektura na Politechnice.

Architektura za granicą, Dania?

Temat studiów za granicą pojawił się na poważnie zaledwie na miesiąc przed ostatecznym terminem aplikacji.

Co prawda już wcześniej przeleciało mi to przez myśl, ale dość szybko odpędziłam ten pomysł, bo jak to? Sama w wielki świat? Czy dam radę z językiem? To wyzwanie! Tyle dokumentów do załatwienia… – kłębiły się w mojej głowie wątpliwości. Długo się więc nad tym nie zastanawiałam, po prostu odrzuciłam temat. Nie sądziłam wtedy, że powróci on do mnie jak bumerang.

Po miesiącu czy dwóch napisał do mnie mój kuzyn (mój rówieśnik), że mają dla mnie wraz z moim chłopakiem propozycję nie do odrzucenia. Przed feriami zimowymi była u nich w szkole koordynatorka aplikacji na studia w Anglii i Danii z jednej z firm tym się zajmujących. Podczas swojej prezentacji zdołała ich przekonać do Danii. Z początku byłam nastawiona lekko sceptycznie do tego pomysłu. Zdawałam sobie sprawę z powagi tej decyzji i choć w pojedynkę bym się na to nie pisała, to w trójkę to już całkiem co innego. Traktowaliśmy to trochę jak szansę.

„Skąd taki pomysł? Dlaczego akurat Dania? Co zrobiłaś, żeby się dostać?”.

Czasu nie było zbyt wiele. Od razu przeczesaliśmy strony internetowe w poszukiwaniu informacji. Zależało nam na tym, aby być w jednej miejscowości, inaczej założenie wspólnego wyjazdu straciłoby sens. Wybraliśmy VIA University College z Campusem w Horsens. Głównie dlatego, że tam każdy znalazł coś dla siebie z kierunków inżynieryjnych. Ja, choć od dłuższego czasu marzył mi się Design, ostatecznie zdecydowałam się na Architectural Technology and Construction Management. Nie jest to dokładnie to samo, co architektura w Polsce. Ten kierunek przypomina bardziej polskie budownictwo. Nauczanie w Danii opiera się bardziej na zajęciach praktycznych i pracy zespołowej aniżeli teorii.

Dla studenta pracującego (zaledwie ok. 10 h tygodniowo) przewidziane jest dosyć pokaźne stypendium, które w połączeniu z pensją znacząco ułatwia utrzymanie się na miejscu samodzielnie. Studia odbywają się w języku angielskim, zatem chodzenie przez lata do gimnazjum językowego, a potem w liceum do grupy dwujęzycznej i rozszerzonej okazało się przydatne.

Do 15.03 należało złożyć wszystkie dokumenty.

Napisaliśmy list motywacyjny po angielsku (personal statement), zdobyliśmy wykazy przeprowadzonych godzin lekcji matematyki i angielskiego, uzupełniliśmy tabelki z ocenami z semestrów letnich i ze wszystkich trzech lat liceum, zdaliśmy wszystkie testy angielskiego online oraz przeszliśmy przez rozmowę kwalifikacyjną przez Skypa. Do tego wszystkiego miałam zaświadczenie o przedmiotach dwujęzycznych w pierwszej klasie, oraz że w późniejszych latach realizowałam materiał na poziomie rozszerzonym.

Z pomocą przyszła moja wychowawczyni, wspomniany wyżej architekt oraz prowadzący zajęcia w szkole rysunku, którzy postarali się o piękne listy referencyjne dla mnie. Wszystkie dokumenty trzeba było przetłumaczyć na język angielski. Wyniki z matury również wysyłałam na uczelnię. I choć brzmi to może jak parę papierków do wypełnienia, to mogę zapewnić, że nerwów i komplikacji było co niemiara. Zaczynając od problemów decyzyjnych, przez utrudnienia związane z systemami aplikacyjnymi, papierami, campusami i akademikami na złośliwości przedmiotów martwych kończąc. Ale opłaciło się! Za dwa dni wyjeżdżam…

Dziękuję wszystkim osobom, które przyczyniły się do tego, że udało się mi zaaplikować z pozytywnym skutkiem.

Autorka i jej Portolio : Patrycja Ziemienowicz

Tutaj przeczytaj, jak wygląda pierwszy rok na tym kierunku:

Może zainteresuje Cię kierunek architektury na Politechnice Gdańskiej?