W sobotni mroźny poranek Cały Gaweł z każdą minutą przepełniał się coraz to nowymi ludźmi. Małgorzata Popinigis usiadła z nami na kanapie tuż obok okna. Przy słodko pachnącej jaglance ze śliwkami i kawie mogliśmy rozgrzać się i debatować o życiu, pracy, fotografii, sztuce i poszukiwaniu przygód.
Spis treści
- Preludium do nieartystycznego życia
- Lata studenckie
- Rozmawiałyśmy również o studiach, o wyborach życiowych. O tym, że zadaniem każdego człowieka, jest odpowiedzenie sobie na pytanie: co go interesuje i w czym jest dobry?
- Pierwsze zlecenia fotograficzne
- Cigarette of the day
- Pierwsza rzecz, którą Gosia robi, jak tylko otworzy oczy
- Jak być dobrym fotografem modowym?
- Chcesz wiedzieć więcej o pracy w branży kreatywnej? Przeczytaj jeszcze
Preludium do nieartystycznego życia
Małgorzata Popinigis jest fotografką mody. Robiła kampanie między innymi dla Local Heroes, Reserved, Cropp czy Diverse. Popinigis jest również doktorantką i pracuje na Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. Tak naprawdę nigdy nie planowała ani jednego, ani drugiego. Jako dziecko nie byłam jakoś szczególnie zainteresowana sztuką, nie rysowałam dużo, nie lepiłam, czasami wykonywałam ręcznie jakieś przedmioty, ale nigdy nie planowałam takiej kariery – powiedziała.
Zawsze za to interesowali mnie ludzie – dodała.
W liceum przygotowywała się na medycynę. Była w klasie biologiczno-chemicznej. Gdzieś około klasy maturalnej zmieniła plany i postanowiła pójść na ASP na architekturę wnętrz. Architektura jednak rozczarowała ją jako studia, więc po dwóch latach zdecydowała się pójść na grafikę zainspirowana zajęciami z profesorem Tomaszem Bogusławskim, prowadzącym podstawy projektowania graficznego.
Profesor Bogusławski absolutnie oczarował mnie tym, jak można interpretować różne wizualne fenomeny i tym, jak uczył nas konstrukcji przekazu wizualnego – powiedziała. W pracowni rozmawialiśmy nie tylko o grafice, ale też o sztuce, literaturze, muzyce i myśleniu projektowym, które można przełożyć na praktycznie każdą dziedzinę.
Lata studenckie
Nie należy zbytnio przywiązywać się do swoich prac – powiedziała w innym momencie naszej rozmowy, po czym uśmiechnęła się pobłażliwie, lekko drwiąc z samej siebie. – Na studiach każdy przejaw mojej kreatywności to była świętość. Kolekcjonowałam każdy rysunek i każdy szkic. Miałam całe kartony swoich prac, z którymi zupełnie nie mogłam się rozstać. Wszystko musiało być takie „super-przemyślane” i musiało mieć egzystencjalną wręcz wagę. Z czasem człowiek wyluzowuje się nieco i pozwala sobie na błędy. Rozumie, że one są również elementem procesu.
Czy studia wpłynęły znacząco na Twoją pracę dzisiaj? – zapytałam.
Myślę, że gdybyś zadała mi to pytanie 4 lata temu, to pewnie usłyszałabyś zupełnie odwrotną odpowiedź. Z czasem zaczynam widzieć, jak istotne są szerokie podstawy. Aby wykonywać dobrą robotę, konieczne jest złapanie pewnej zasady, pewnej struktury, a tego właśnie uczymy się na studiach – odpowiedziała.
Rozmawiałyśmy również o studiach, o wyborach życiowych. O tym, że zadaniem każdego człowieka, jest odpowiedzenie sobie na pytanie: co go interesuje i w czym jest dobry?
Wydaje mi się, że dopiero teraz dojrzałam do treści przekazywanych nam na studiach i że tak naprawdę dopiero teraz jestem w stanie w pełni zrozumieć, co profesorowie na Akademii mają nam do przekazania. Ta wiedza bardzo przydaje mi się w pracy.
Teraz widzę, jak istotne są podstawy: kompozycja i umiejętność zbudowania logicznego przekazu wizualnego. W szkole kładzie się duży nacisk na opanowanie tych umiejętności. Wiadomo, że na początku nam nie wychodzi, jest dużo potknięć, są problemy techniczne, a efekty pracy nie zawsze satysfakcjonujące. Ale teraz bardzo doceniam te uniwersalne podstawy, które dała mi szkoła.
Również moja praca na uczelni pozwala mi zatrzymać się na chwilę nad kwestiami podstawowymi i z pozoru oczywistymi takimi właśnie jak kompozycja, kolor, przekaz. Dzięki temu moja praca na rynku jest wciąż utrzymywana na zupełnie innym poziomie – nie tylko dobrego rzemiosła, ale ciągłego poszukiwania czegoś więcej i zrozumienia szerszych kontekstów społecznych i kulturowych.
Pierwsze zlecenia fotograficzne
Małgorzata nie od razu zajęła się fotografią, mimo że na studiach pracownia fotograficzna Witka Węgrzyna była jedną z jej ulubionych.
– W tej pracowni, w przeciwieństwie do innych, zawsze było ciepło – zaśmiała się. Oczywiście nie był to jedyny powód, dla którego lubiłam tam przychodzić…
Po ukończeniu grafiki na ASP w Gdańsku pracowała jako projektant. W pewnym momencie jej biuro otrzymało zlecenie na realizację identyfikacji wizualnej luksusowego butiku w Amsterdamie. Gosia, oprócz identyfikacji, zrealizowała dla nich również zdjęcia wizerunkowe. Tak właśnie rozpoczęła się jej kariera fotografa – trochę przypadkiem. Ktoś zobaczył te zdjęcia w portfolio, spodobały się klientom i Małgorzata zaczęła otrzymywać coraz więcej zleceń tego typu. Po czwartym telefonie w sprawie sesji zdjęciowej zaczęłam się zastanawiać, czy nie pójść w tym kierunku – powiedziała, śmiejąc się szeroko. Zwłaszcza że sesje zdjęciowe to zawsze była (i jest!) całkiem niezła zabawa – dodała.
Cigarette of the day
Wydaje mi się, że Małgorzata jest jedną z tych osób, które, będąc wiecznie głodne nowych sposobów patrzenia na świat, rozkwitają w środowisku odwracającym rzeczywistość do góry nogami. Rozmowa z nią była skomplikowana w ujmująco prosty sposób. Nic nie trzeba było tłumaczyć dwa razy.
Ten zmysł uproszczający widać na przykład w projekcie Smoking Hot, za który Małgorzata otrzymała pierwszą nagrodę na Festiwalu Art & Fashion w Poznaniu.
Zamiast mody fotografowałam niedopałki papierosów, które zbierałam od osób spotkanych przy starym browarze w Poznaniu. Zrobiłam następnie taką „typologię petów”, ale w konwencji sesji fotograficznych w magazynach modowych. Zestawiłam niedopałki ze szczegółowym opisem tego, co ludzie mieli na sobie, gdy palili – zostawiając dopełnienie portretu palacza wyobraźni odbiorcy. Nawet po takim skrawku rzeczywistości jakim jest niedopałek papierosa było wszystko widać – w jakim ktoś był nastroju, czy się czymś szczególnym interesuje lub jaką ma zasobność portfela. Wyszedł mi więc raczej projekt socjologiczny, ale w fotografii modowej bardzo dużo jest przecież socjologii. Rzeczywistość i codzienność mieszają się z mitami i archetypami.
Dobra fotografia modowa wyłania się właśnie z połączenia dokumentu i ikony – zauważyła.
Pierwsza rzecz, którą Gosia robi, jak tylko otworzy oczy
Sama mówi, że nie lubi siedzieć przy komputerze, woli być w terenie, z ludźmi. Jest wielką zwolenniczką słuchania swojego ciała i umysłu. Uważa, że wybierając swój zawód, trzeba przede wszystkim odpowiedzieć sobie na pytanie: co lubię i na co tak naprawdę poświęcam swój czas?
Ja wiedziałam, że nie będę projektować stron internetowych, kiedy mój znajomy powiedział mi, że codziennie rano, jak się budzi, to lubi sobie sprawdzić update’y na GitHubie. Pomyślałam wtedy: „ok, a ja otwieram oczy i, nie wiedzieć kiedy, jestem już na bjp-online.com”. Świat tak szybko się zmienia, że jeżeli czymś naprawdę się nie interesujesz, to ciężko nadrobić stracony czas.
Wydaje mi się, że w pracy jest potrzebny również pewien magiczny pierwiastek – dodała. Moja koleżanka zrobiła mi zdjęcie po 12 godzinach sesji zdjęciowej, jak mój nos był już spłaszczony od trzymania aparatu przy twarzy, oko miałam półprzymknięte, całe zaropiałe, ale jednak niczego nie czułam, tak byłam wkręcona. Naprawdę nie wiem, dlaczego aż tak mnie to wszystko ekscytuje.
Jak być dobrym fotografem modowym?
Małgorzata również opowiedziała nam o tym, jak wygląda współpraca z dużymi markami odzieżowymi. Najczęściej klienci wysyłają jej brief i moodboard, a jej część pracy jest bardziej realizatorska, bo duże marki mają już ustalony język komunikacji i każdy pomysł musi zostać zaakceptowany przez szereg działów firmy.
Jeżeli jest konkretny brief, to musi być tak, jak jest w tym briefie – zaczęła. Ja nie cierpię na niedobór samorealizacji, mam swoje osobiste projekty, dlatego nie będę u klienta forsować „swoich” koncepcji, jeśli mnie o to nie poprosi. Myślę, że przez klientów jestem doceniana właśnie dlatego, że mam dosyć dużą skuteczność przekładania idei na obraz oraz egzekwowania konkretnych konwencji plastycznych.
Wydaje mi się, że właśnie o to chodzi w zawodowej fotografii. Nie może to być intuicyjne działanie, ale skuteczne komunikowanie obrazem w ustalonej konwencji plastycznej.
Z małymi markami jest zwykle więcej swobody, więcej mojego kreatywnego wkładu, bo takie marki dopiero tworzą swój wizerunek. Tu bardzo przydaje się moja wiedza z kultury, moje akademickie wykształcenie i doświadczenie w zawodzie twórcy wizualnego – pomagam w nadaniu szerszego kontekstu kulturowego i rynkowego fotografowanym tematom.
Koloryt naszej rozmowy nabierał coraz większego rozmachu. Przegadałyśmy już prawie dwie godziny, gdy telefon zadzwonił, przywracając nam brutalnie poczucie czasu. Wyłączyłam dyktafon i przerwałam wywiad. Chyba nie powinniśmy zabierać Tobie już więcej czasu – powiedziałam, mając zupełnie szczere intencje. Dlatego nie wiem, jak to się stało, że przegadaliśmy jeszcze kolejne kilkanaście minut.
Chcesz wiedzieć więcej o pracy w branży kreatywnej? Przeczytaj jeszcze:
Wywiad z ilustratorką i grafikiem Patrycją Podkościelny
2 komentarzy
Komentarze są wyłączone
[…] Małgorzata Popinigis – uzależniona od patrzenia […]
[…] Małgorzata Popinigis – o fotografii modowej […]