Spis treści
Patryk Hardziej spotkał się z nami w cudownie fotogenicznym otoczeniu. Pełne światła przestrzenie Sztuki Wyboru, gdańskiej księgarnio-kawiarni, były zupełnie jak z designerskiego katalogu. I mimo, że przestrzenie chciały być fotografowane, a my chcieliśmy je fotografować, musieliśmy jeszcze wziąć pod uwagę, co na ten temat myśli właściciel kawiarni. A ten, zgodnie ze słowami kelnerki, nie przepada za aparatami w jego przestrzeniach.
To ja może zadzwonię do szefa – powiedziała sympatyczna pani, wyglądając zza szklanych półek wypełnionych kolorowymi ciastkami. Okazało się, że szefa nie trzeba było długo przekonywać. Wywiad z Patrykiem Hardziejem? Nie ma żadnego problemu! – powiedział. Ta sytuacja jasno potwierdziła, że rozmawiamy z młodą gwiazdą polskiej sceny projektowej.
Patryk Hardziej usiadł naprzeciwko mnie i ze spokojem akceptował problemy technologiczne. Gdy rozmowa schodziła na historię znaków graficznych, na mistrzów polskiego designu, na sytuację na rynku, cała jego postać rozświetlała się, a szeroki uśmiech zastępował melancholijny spokój.
Patryk Hardziej, czyli osiem w jednym
Hardziej łączy w swojej codziennej pracy cały korowód tradycyjnie niezależnych specjalizacji. Przyznał, że żyje w wiecznym niedoczasie. Listę rzeczy, którymi zajmuje się zawodowo, ciężko nawet wymówić na jednym wdechu. Ale spróbujmy. Patryk mianowicie zajmuje się: ilustracją, brandingiem, projektowaniem logo, komunikacją wizualną, grafiką edytorską, projektami artystycznymi, nauczaniem na Gdańskiej ASP i organizacją wydarzeń kulturalnych.
Sam przyznał, że nie lubi powiedzenia: „jak ktoś jest do wszystkiego, to jest do niczego”. Nie wiem, kto to wymyślił i czy poświęcał swoim aktywnościom wystarczająco dużo czasu. Ja 100% mojego czasu poświęcam pracy. Rzadko jest to osiem godzin, najczęściej jest to dwanaście, a w krytycznych momentach nawet dwadzieścia, dwadzieścia jeden godzin.
Patryk coraz częściej pracuje w domu, ale zdarzało mu się wykorzystywać na projektowanie nawet 35 minut przejazdu SKM-ką z Gdyni do Gdańska. Jak sam przyznał i najlepsze, i najgorsze rzeczy, jakie zrobił, wychodziły spod presji czasu. Po chwili dodał – Ja nigdy nie namawiam nikogo, żeby szedł tą samą drogą, co ja, czyli nie dosypiając nocy, popełniając błę… – zanim jednak zdążył skończyć tę myśl, inna zajęła jej miejsce. Mój rozmówca zmienił ton wypowiedzi. Wydaje mi się, że błąd jest bardzo fajną rzeczą. Żyjemy w świecie, który stale dąży do perfekcji, a tak po prostu się nie da. Trzeba czasem popełnić błąd. W zautomatyzowanym świecie błąd będzie tym, co odróżni ludzi od maszyn.
Kongres Futurologiczny
Ta uwaga Patryka przeniosła naszą rozmowę w bardziej futurystyczne rejony. Jak będzie wyglądać przemysł kreatywny w 2117? Projektowanie robione przez maszyny jest nieuniknione. Grafika jest po prostu niesieniem informacji wizualnej. Maszyny oczywiście nie będą zdolne do tworzenia sztuki. Ta wciąż będzie domeną ludzi.
W poszukiwaniu utraconych historii
Patryk Hardziej śmiało wygląda w przyszłość, ale jednocześnie jest twórcą mocno zakorzenionym w przeszłości. Gdy miał 9-10 lat, babcia kupowała mu regularnie magazyn „Wielcy malarze”. Natomiast, jak stwierdził, jego późniejsze zainteresowanie historią projektowania wyniknęło zupełnie z przeciętnej i ludzkiej irytacji. Studiując na ASP brakowało mu źródeł informacji, której z natury był głodny.
Jeszcze w trakcie studiów założył fan page, na którym publikował informacje dotyczące historii polskiego projektowania graficznego.
Przy okazji dyplomu na ASP postanowiłem przekuć tę ideę, która powstała w Internecie, na książkę. Materiały do niej znalazłem w starych magazynach, w katalogu Ogólnopolskiej Wystawy Znaków Graficznych z 69 roku, ale kluczowym elementem tej pracy były rozmowy z trzema projektantami. Z Karolem Śliwką, autorem znaku PKO, Ryszardem Bojarem – twórcą znaku CPN i Romanem Duszkiem odpowiedzialnym za znak LOT-u.
Z lekkim sentymentem w głosie Patryk przyznał, że więcej nauczył się w trakcie trzech miesięcy pracy nad książką niż w przeciągu 5 lat studiów. Dostrzegł, że mimo iż jego rozmówcy mieli zupełnie inne, czasami wykluczające się odpowiedzi na te same pytania, to i tak każdy z nich cenił pozostałych, i tak każdy był wielki na swój sposób. Okazało się, że nie ma jednej trafnej odpowiedzi. Zasady, do których się stosujemy, mogą się zmieniać. Możemy je też konfrontować z tym, co robią inni – podsumował.
Mięso
Muszę przyznać szczerze, że rozmowa z Patrykiem Hardziejem była wielopoziomową przyjemnością. Poczynając od jego sympatycznego usposobienia, nieprzekłamanej pasji, a kończąc na inteligencji, która się objawia w niezwykle trafnych spostrzeżeniach. Czegoś mi jednak brakowało. A może to po prostu moja hienia, dziennikarska pazerność na mięso z utęsknieniem wyglądała momentu, w którym Patryk rzuci mi jakąś tłustą historyjkę. Już miałam się poddać, kiedy jego rada, aby ćwiczyć rysunek poprzez obserwacje i dużo, dużo ćwiczeń, czy to z natury, czy kopiując mistrzów, nagle zmieniła swój bieg i styl. Ton jego wypowiedzi nabrał rozpędu, a uśmiech przylepił mu się do twarzy.
Byłem wielkim fanem Zdzisława Beksińskiego w pewnym momencie – zaczął. Jak miałem 14 lat narysowałem pastelą kopię jego obrazu. Chciałem ją sprzedać na Allegro, ale napisało do mnie Muzeum Zdzisława Beksińskiego w Sanoku, że mnie pozwą – kończył śmiejąc się. Jako dzieciak przeżyłem taką traumę, że nie kopiowałem już nic, tylko wymyślałem swoje. Myślę, że to był mój punkt zwrotny – dodał uśmiechając się wieloznacznie.
Nie słuchajcie moich rad
Jeżeli chodzi o początki zawodowe, zwrócił uwagę głównie na istotę współpracy z najbliższym otoczeniem na początku kariery zawodowej.
Dobrze jest mieć wokół siebie przedsiębiorczych znajomych – zauważył.
Podkreślił istotę tego momentu, gdy w inkubatorze zleceń dla bliskich można popełniać błędy i szukać swojego głosu. Droga do jego odnalezienia nie jest jednak ani jedna, ani jednoznaczna, więc Patryk na sam koniec pokreślił, że „dobre” rady czasem mogą kogoś bardziej zmylić niż pomóc. Mimo, że mogłabym jeszcze wypisać wiele cytatów Patryka, na tym poprzestanę. Niech on będzie świeżym powiewem niepewności w Internecie pełnym sprawdzonych pięciu sposobów, jak zrobić absolutnie cokolwiek.
Jeśli interesujesz się ASP, grafiką czy rysunkiem, przejrzyj:
Jak dostać się na Grafikę na ASP w Gdańsku.
Jak dostać się na wzornictwo w Gdańsk na ASP.
13 komentarzy
Komentarze są wyłączone
Ciekawa forma artykuł. Miałem wrażenie, że autorka prowadzi mnie przez wywiad z Patrykiem Hardziejem starając się przekazać emocje jakie towarzyszyły jej podczas spotkania. Dzięki temu zabiegowi artykuł stał się jeszcze interesujący.
Inspirujący artykuł. Kto będzie następny?
To będzie niespodzianka! Ale możemy zdradzić, że jest to pewna Pani z Londynu. 😉
[…] powodu właśnie wyglądał on inaczej niż moje dotychczasowe rozmowy z Patrycją Podkościelny, Patrykiem Hardziejem czy Pawłem […]
[…] Zapytałem się tych Niemców, którzy zaprosili nas, polskich ilustratorów, żeby przeprowadzić warsztaty w Monachium, dlaczego wybrali artystów z Polski, zamiast lokalnych. Odpowiedzieli mi: ponieważ Polska jest taka designerska! – Patryk Hardziej […]
[…] wywiady ze znanymi projektantami, architektami: Patrycja Podkościelny, Patryk Hardziej, Paweł Podwojewski, Weronika […]
[…] Patryk Hardziej […]
[…] Wywiad z ilustratorem i grafikiem Patrykiem Hardziejem […]
[…] Patryk Hardziej – W gimnazjum próbował sprzedać kopie Beksińskiego na Allegro. Teraz rysuje nawet jadąc 30 min pociągiem SKM z Gdyni do Gdańska. Robił dużo i długo. Aktualnie jeden z bardziej rozpoznawalnych polskich ilustratorów. […]
[…] niemal ile chcemy. czysty hiperrealizm tego w sobie nie ma. Zobacz na Patrycję Podkościelny, Patryka Hardzieja czy Igora Wolskiego albo innych polskich ilustratorów. Każdy ma inną kreskę, styl – […]
[…] Wywiad – Patryk Hardziej. […]
[…] Patryk Hardziej uznawany dzisiaj za jednego z najlepszych ilustratorów młodego pokolenia, nie dostał się na ASP we Wrocławiu, mimo sześciu lat spędzonych w gimnazjum i liceum plastycznym. W następnym roku przyjęto go do Gdańska. […]
[…] Patryk Hardziej – entuzjasta błędów […]