Spis treści
Rok temu opisaliśmy I rok studiowania architektury, teraz leci drugi!
Lista przedmiotów na architekturze w Gdańsku – II rok studiowania architektury:
III semestr:
- Projektowanie architektoniczne
- Projektowanie urbanistyczne
- Historia urbanistyki
- Mechanika budowli
- Budownictwo
- Projektowanie ruralistyczne – rura
- Podstawy przyrodnictwa
- Język obcy
- Pracownia plastyczna
IV semestr:
- Historia Architektury Polskiej – HAPol
- Budownictwo
- Konstrukcje budowlane
- Dokumentacja techniczna
- Seminarium obieralne
- Pracownia plastyczna
- Rzeźba
- Język obcy
W zeszłym roku podział studiów na semestry polegał mniej więcej na tym samym, co w liceum. Był to „półmetek” roku. Nic specjalnego. Po przerwie międzysemestralnej wracało się do normalnego trybu pracy. Może zdarzyło się, że jakieś przedmioty doszły, ale wciąż rok akademicki stanowił całość.
Teraz wszystko się odwróciło. Teraz to nie rok jest wyznacznikiem. Kiedy myślę o czymkolwiek, co miało miejsce w III semestrze, niejednokrotnie mówię „w tamtym roku”. Teraz III semestr jest dla mnie całkowicie zamkniętym rozdziałem, a IV semestr – czymś zupełnie nowym, zdecydowanie nie kontynuacją.
II rok studiowania architektury – semestr III
Na archi mówi się, że najgorszy semestr, to semestr V. Ponieważ jeszcze go nie przeżyłam, pozwolę sobie roboczo stwierdzić, że najgorszy na architekturze dla mnie był semestr III. Nie dlatego, że było trudno coś zrozumieć, nie dlatego, że było wiele egzaminów w sesji, ale dlatego, że było dużo czasochłonnej pracy.
Ruralistyka
A w zasadzie „projektowanie ruralistyczne”. Brzmi dobrze – projektowanie wsi. Gdy myślę, że większość terenów naszego kraju zajmują wsie, to wiem, że taki przedmiot jest potrzebny, abyśmy wiedzieli, jak i gdzie projektować tak, aby nie niszczyć krajobrazu.
Zaczęło się już w wakacje, gdy dobrani w trzyosobowe grupy mieliśmy spędzić tydzień w jakiejś niezbyt rozwiniętej wsi, w celu zanalizowania jej od deski do deski. Sprawozdanie z pobytu, tzw. „notatnik architekta”, był wstępem na zajęcia we wrześniu. W notatniku trzeba było zawrzeć wszystko: od własnych szkiców, przez własne mapy, profile terenu, panoramy, analizy gruntów, podziałów własnościowych, wywiady z mieszkańcami, aż po użyte na dachach materiały. Po prostu wszystko, co się dało. I aż człowiek miał ochotę pomyśleć, że skoro tyle zrobił w wakacje, to na zajęciach tak naprawdę już nie będzie co robić. Takie myślenie okazało się błędne.
Przez cały semestr co tydzień otrzymywaliśmy nowe zadanie do zrobienia. Nowe 7 mapek do narysowania, nowe opracowanie historyczne wsi, nowe analizy, nowe schematyczne rysunki. Rura pochłaniała połowę mojego czasu, bo wszystko trzeba było poprawić, uszczegółowić, dokładnie sprawdzić. Swojskość, Wiejskość, Tradycyjność. Te trzy hasła towarzyszyły mi przez cały semestr. A jedyne, co się nauczyłam, to jak szybko kolorować, i że nie warto budować wieżowca wśród starych parterowych wiejskich domków.
A egzamin? Niby wykłady udostępnione, ale pytania są nieprzewidywalne.
Był to najbardziej pracochłonny przedmiot, najbardziej skłaniający do narzekań, odpowiadał też za najwięcej punktów ECTS. Aż chciałoby się powiedzieć, że był to przedmiot najbardziej irytujący ze wszystkich. Ale nie, ma równego sobie rywala o ten tytuł.
Przyroda
Tak, mimo wszystko, rura nie była najgorsza. Na początku myślałam sobie: „Przyroda? Jak w podstawówce, będzie to czysta przyjemność”. Po raz kolejny pomyliłam się. Tu sytuacja podobna – co tydzień zajęcia, co tydzień nowe ćwiczenie do oddania. I to nie były szybkie ćwiczenia. Każda osoba miała inną grupę, więc na współpracę nie było szans. A zadania były niczym z kosmosu: badanie rodzajów gleb, rodzajów wód gruntowych, poziomów na danych obszarach. Nieoddawane ćwiczenia wciąż się nawarstwiały, a ja modliłam się, by zrobiły się same. Osobiście, zanim zabrałam się za jakiekolwiek ćwiczenie na przyrodę, robiłam wszystko inne, a potem przez kilka godzin usilnie starałam się zrobić coś, co zapobiegłoby całkowitej irytacji. Jedyne, na co nie można narzekać, to egzamin, na którym pytania powtarzają się co roku, dzięki czemu zdanie było banalnie proste.
Historia urbanistyki
Żeby roboty było mało, to średnio raz bądź dwa razy na tydzień dochodziło do zrobienia wypracowanie z HURu. Gdyby jeszcze między „przyrką” i „rurką” była choć chwila wytchnienia, to te zajęcia byłyby całkowicie takie, jakimi być powinny. Rzeczywiście dawały dobry wstęp do wiedzy o urbanistyce nowożytnej. Przyznaję, że na ćwiczeniach nauczyłam się bardzo dużo, szczególnie podczas samodzielnego „zgłębiania tematu” i sporo bym również wyniosła z wykładów (bo były nawet ciekawe), gdybym na nich nie odsypiała nocek.
Mechanika
Tutaj system nie różnił się zbytnio od tego na II semestrze. Osobiście udało mi się zmienić prowadzącego, dzięki czemu mechanika stała się bardzo łatwo przyswajalna i nie sprawiła większych problemów, na które zresztą i tak nie byłoby już czasu.
Projektowanie urbanistyczne
Po zakończeniu semestru już wiem, że to były jedne z bardziej praktycznych i życiowych zajęć w trakcie całych studiów. Niestety program różnił się w zależności od prowadzącego. Na moje szczęście trafiłam bardzo dobrze. Nauczyłam się praktycznego planowania przestrzeni miejskiej od podstaw i zrobiłam pierwszy projekt, który z dumą wrzuciłam do mojego portfolio. Jednak jeszcze w trakcie semestru na zajęcia bardzo narzekałam, w większości na ilość opracowań, jakie trzeba było realizować w trakcie ćwiczeń. Ale było to całkowicie normalne, zważając na ilość czasu, jaki na to mogłam przeznaczyć.
Budownictwo
Tu również było lekko problematycznie. Początkowo dostaliśmy do rozwiązania parę zadań, rysunków detali budowlanych. Niby nie brzmi skomplikowanie, ale jednak Internet jest pełen błędnych bądź niewystarczająco dobrych informacji, w związku z czym nikt nie wiedział, co właściwie robi. Zajęcia zaczęły mieć sens dopiero w momencie, gdy zaczęliśmy realizować nasz własny projekt domu jednorodzinnego pod względem budowlanym w drugiej połowie semestru.
Projektowanie architektoniczne
Niby najważniejsze, a jednak na końcu. Bo niestety zawsze schodziło na dalszy plan. Ponieważ na projektowaniu praktycznie nie oceniano stopnia zaawansowania prac, to zawsze priorytetyzowaliśmy inne zdania. Na trzecim semestrze, niezależnie od wybranej katedry, wszyscy realizowaliśmy dom jednorodzinny. Tym razem wszystko przebiegało znacznie poważniej. Dostaliśmy konkretną działkę, wraz z warstwicami terenu, miejscowym planem zagospodarowania. Celem było zaprojektowanie takiego domku, który będzie dobrze współgrał z otoczeniem, był funkcjonalny, nowoczesny i do tego ładny. Teraz żałuję, że na projekt nie poświęciłam więcej czasu. Rendery wykonywane wcześniej niż noc przed oddaniem z pewnością byłyby bardziej przemyślane i lepszej jakości. A projekt zyskałby na wartości. Może nawet znalazłabym wtedy czas na pokolorowanie elewacji?
Na całe szczęście pod koniec stycznia semestr się skończył. Egzaminy, które mieliśmy z HURu, przyrody, ruralistyki, mechaniki i budownictwa jakoś dało się przeżyć i przygotować się do nich między rzeźbieniem projektów. Cieszę się, że to już za mną. Na pocieszenie mam jeszcze wiadomość, że od następnego roku ruralistyka ma zostać wycofana z przedmiotów na architekturze, albo całkowicie zreformowana, także mój rocznik był ostatnim, który przeszedł to wspaniałe doświadczenie.
Mimo że w zasadzie cały czas narzekamy na brak czasu i bezsensowność wszelkich ćwiczeń, to czuję, że w ciągu tych 2 lat na Politechnice sporo się nauczyłam i jestem z tego dumna.
II rok studiowania architektury – semestr IV
Skoro semestr III był istną tragedią i wszyscy byli dobrze rozgrzani do dalszej pracy, tak też dostaliśmy prezent od losu, jakim był semestr IV. Nareszcie chwila spokoju. Nareszcie można poczuć się jak prawdziwy student, wyjść gdzieś ze znajomymi albo zwyczajnie się wyspać.
Historia architektury polskiej – HAPol
Przedmiot legenda. Starsze roczniki wielokrotnie straszyły tą nazwą. Że ćwiczenia tragedia, że egzamin tragedia. Teraz, mając za sobą IV semestr, już wiem, że ćwiczenia są gorsze niż na poprzednim przedmiocie – HAPie. Tu trzeba wykazać się myśleniem, dobrym google’owaniem i robieniem wywiadu społecznego. Bo teraz już nikt nie pokazuje, w jaki sposób rysować. Masz podany rzut, parę zdjęć, narysuj przekrój. Za zrobienie 3 drobnych bądź nie-drobnych błędów dostaje się 2 z koniecznością zrobienia tzw. „karniaka”, czyli dodatkowej pracy za odkupienie swoich przewinień. I wszystko nie byłoby takie straszne, gdyby nie listy do konsultacji, które potrafiły tworzyć się z wyprzedzeniem paru dni, żeby tylko być pierwszym w kolejce do odebrania tematu bądź złożenia gotowej pracy. Kolokwium jednak nie było aż tak straszne, kiedy przerobiło się dokładnie wszystkie wykłady (których zdjęcia po cichu robiliśmy pod stołem) i wkuło wszystkie obiekty, na wszelkie możliwe sposoby, w tym szczególnie do tzw. „slajdowiska”, które ma miejsce w trakcie kolokwium i polega na wyświetlaniu 5 obiektów bądź ich części i rozpoznawaniu kolejno nazwy, stylu, wieku, miejscowości i województwa. Poziom trudności jednak zbliżony do ubiegłorocznego HAPu.
Konstrukcje
Przedmiot pokrewny mechanice, trochę bardziej pracochłonny w związku z ćwiczeniami, które trzeba było zrealizować i oddać z wszelkimi obliczeniami. Zwykle nie dało się zrozumieć, co się robi – po prostu się robiło. Nikt nie udziela korepetycji, także każdy był zdany sam na siebie. Na nasze szczęście na egzaminie był test wielokrotnego wyboru. Co prawda z punktami ujemnymi, ale zawsze jakaś szansa by strzelić. Pytania także powielały się z latami poprzednimi, co ułatwiło robotę, a próg zdawalności ustaliliśmy my – jako 50% najwyższego z wyników. Dzięki takiej przychylności ze strony katedry, zdanie było prostsze niż się spodziewaliśmy.
Dokumentacja techniczna
Przedmiot dość specyficzny. Lekko przerażał fakt, że w planie widnieje w piątek do godziny 20’00.
Na szczęście, zajęcia odbywają się tylko przez 4 tygodnie po 1h, a później należy jedynie wykonać projekt we własnym zakresie. Najczęściej tym projektem było wymiarowanie i dokładne wyrysowanie z detalami jakiegoś zabytku Gdańska (bądź okolic) podanego przez katedrę. Ja wraz z moją przyjaciółką trafiłyśmy na portal kamienicy, co wymagało od nas wyrysowania wszelkich możliwych detali, od figurek na portalu po pęknięcia w skałach włącznie, idealnie odwzorowanych w skali wraz z konkretną grubością linii. Niestety, wielu osobom projekt ten przedłużył się na wakacje, ponieważ samo rozdanie tematów zajęło dość dużo czasu prowadzącym.
Rzeźba
Bardzo krótki i przyjemny przedmiot pozostawiający dużo wolnego w planie zajęć. Rzeźba jest prowadzona turami i każdy student odbywa jeden tydzień przedmiotu. W ramach zajęć tworzy ok. 60cm rzeźbę głowy ludzkiej, wzorując się na modelce. Bardzo przyjemne i satysfakcjonujące zajęcie, na którym można łatwo odreagować. Najbardziej jednak boli, gdy w trakcie ostatnich 15 min musisz swoje arcydzieło całkowicie zniszczyć i pozwolić mu znów stać się prostą gliną, którą wykorzystają inni studenci.
Projektowanie urbanistyczne
Tu sytuacja wyglądała podobnie jak w zeszłym semestrze. Mieliśmy wybór, do kogo z prowadzących chcemy się zapisać. Nie miałam wątpliwości, gdzie chcę trafić. Przez cały semestr realizowaliśmy projekt osiedla mieszkaniowego, skupiając się na praktycznych zagadnieniach tego tematu. Po półrocznej systematycznej pracy zyskałam kolejny projekt warty dodania do portfolio.
Projektowanie architektoniczne
Najważniejszy przedmiot, tym razem w nowej odsłonie. Na czwartym semestrze projekt dotyczy budynku wielorodzinnego. Tym razem jednak, w zależności od katedry, projekty miały zupełnie inny charakter. Ponieważ studiuję w katedrze mieszkaniowej, miałam za zadanie opracować wielorodzinną zabudowę w centrum Gdańska. Zostaliśmy rozdzieleni na 12-osobowe grupy, w których znów dzieliliśmy się na 3-osobowe podgrupy. Te zajęcia zdecydowanie uczyły pracy w zespole, z którym często bardzo ciężko się dogadać, np. co do stylu oraz architektury czy choćby sposobu pracy. Projekt ten, jak przystało na tak duże grupy, był dość obszerny. Oddanie go w pierwszym terminie było niemożliwe i mimo, że są już wakacje, mój projekt wciąż czeka, aż zabiorę się za jego dokończenie.
Seminarium obieralne
Przedmiot, który doszedł w połowie semestru i pozwalał nam wybrać, o czym chcemy się uczyć. Składał się na niego cykl wykładów prowadzonych również przez osoby spoza politechniki. Wykłady miały bardziej otwartą formę. Mieliśmy okazję nie tylko słuchać, ale także analizować i dyskutować z prowadzącymi. Te zajęcia wspominam bardzo miło.
Wszystko co dobre, szybko się kończy. I tak również semestr IV dobiegł końca. Mimo tego, że ciągle narzekamy na brak czasu i bezsensowność wszelkich ćwiczeń, to myślę, że w ciągu tych 2 lat na Politechnice sporo się nauczyłam i jestem z tego dumna.
A jak już przeczytałeś tego tasiemca, to spróbuj jeszcze:
Architekt na 4 kontynentach – Paweł Podwojewski.
Kurs digital painting – podstawy w 8 lekcjach online!
Piórnik zwijany z czarnej lub białej bawełny!